kot w chwale

kot w chwale

wtorek, 20 stycznia 2015

Nie moralność?

Niektórzy myślą lub co gorsza - głoszą, że istotą chrześcijaństwa, jest porządne, moralne życie. Oczywiście moralność jest całkiem fajna. Przyznaję - jest nam potrzebna. Ale:
Esencją chrześcijaństwa nie jest moralność. A esencją chrześcijańskiego głoszenia nie jest moralizowanie. 

"Zdyszany goniec, który przybywa z pola walki i wbiega na główny plac miasta, nie rozpoczyna od opowiadania po kolei, od początku do końca jak potoczyły się sprawy, nie zatrzymuje się na szczegółach, lecz bezzwłocznie uderza w sedno. Natychmiast i w kilku słowach wykrzykuje wiadomość, która wypełnia mu serce i ciśnie się na usta, a której wszyscy oczekują; na później odkłada wszelkie wyjaśnienia. Jeśli nieprzyjaciel został pobity, woła "Zwycięstwo!" a jeśli zawarto rozejm ogłasza: "Pokój!" Pamiętam, że właśnie tak było w dniu, kiedy skończyła się druga wojna światowa" - pisze Raniero Cantalamessa, kaznodzieja Domu Papieskiego, w książce "Życie w Chrystusie".

I ja też mam dzisiaj wspaniałą wiadomość dla siebie i dla każdego kto czyta te słowa: "Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą" (Iz 54, 10) oraz "W tym przejawia się miłość, że nie mu umiłowaliśmy Boga, ale że On pierwszy nas umiłował". Za mało wokół siebie, za mało nawet w Kościele słyszę tego krzyku, który ogłasza, że Bóg nie kocha mnie i ciebie "za coś", "za dobre sprawowanie", "za dobre uczynki", ale tylko dlatego, że ja i ty jesteśmy Jego dziećmi!

Mnie i ciebie wymarzył sobie, zaplanował, wybrał i pokochał przed założeniem świata, przed wiekami i stworzył z miłości - "Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego zachowałem dla Ciebie łaskawość". Jr 31, 3. Jest to prawda aktualna DZISIAJ, niezależnie od tego, w jakiej jestem sytuacji, czy za nią tęsknię, czy z nią walczę, czy w ogóle o tym wiem, kiedy i czy w ogóle byłem ostatnio w kościele... Nic tego nie zmieni, Bóg kocha mnie i ciebie dzisiaj, absolutnie bezwarunkowo. Czy gdybyś był jedyną osobą na świecie, kochałby cię bardziej? Nie! Już dzisiaj, teraz, w tym momencie ma dla mnie i dla ciebie całą pełnię, na maksa. (Jeśli można mówić o maksimum mówiąc o Nieskończonym. Niezależnie od mojego czy twojego zwątpienia, obojętności, tumiwisizmu, buntu czy protestu - tej Tajemniczej Istocie nigdy nie znudzi się kochanie mnie i ciebie! Jest to pasja, fascynacja i zakochanie, o jakim wszyscy marzymy. Są to te niuanse i to odcienie uczuć, o jakich nawet nie ośmielamy się zamarzyć, bo wydają się nieosiągalne.

Podobno filozofowie zastanawiają się czy Bóg może stworzyć tak wielki kamień, którego nie mógłby podnieść i podniecają się, że rzekomo swoją koronkową logiką i polotem zaszachowali Wszechmogącego. A ja mam większą rewelację - jest jedna rzecz, której On nie może. Nie może przestać ciebie kochać! On sam JEST miłością, a nie może zaprzeczyć samemu sobie. Bóg JEST miłością (1 J 4, 8).

"Czy może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie" (Iz 49,15). Może spotkałeś się z fałszywymi prorokami, którzy warunkowali miłość Boga. Może starali się ją reglamentować, w zależności od twoich "wyników". Może przekonywali, że owszem, ale jutro, za tydzień, kiedy pójdziesz do spowiedzi, kiedy przeprosisz, kiedy odpokutujesz. Może takimi fałszywymi prorokami w twoim życiu byli rodzice, na których akceptację i miłość musiałeś zasługiwać i w ten sposób Ojciec, twój Tata w Niebie został umieszczony w krzywym zwierciadle i stamtąd zniekształconą przez ludzi twarzą na ciebie spoglądał przez wiele lat.

On nie potępia, nie oskarża, nie strofuje, nie porównuje z innymi. Ale wiesz co? On cieszy się gdy na ciebie patrzy, cieszy się tobą. I mną:) Czasem mam wrażenie, że tak bardzo jesteśmy przywiązani do zasługiwania, że wobec bezwarunkowości i darmowości budzi się w nas najpierw podejrzliwość a potem - bunt. A okazuje się, że tutaj nie ma miejsca na umiar, zdrowy rozsądek i właściwe proporcje. Niepojęty oczekuje od ciebie i ode mnie tylko jednego: żeby pozwolić Mu się kochać. Łatwe? Niekoniecznie. Ale warto:)



To obraz Rembrandta ukazujący powrót biblijnego syna marnotrawnego. Ta przypowieść Jezusa jest przede wszystkim przypowieścią o miłosiernym ojcu, który nie obrusza się na materializm i interesowność syna - wszak poniósł go melanż a powód dla którego wraca nie jest specjalnie wzniosły ani szlachetny, to przede wszystkim pustka, która po licznych imprezach w końcu zawitała na jego konto bankowe... Ojciec jednak musiał pierwszy wypatrywać syna co się "wypiął" na rodzinę, bo zauważył go gdy "ten był jeszcze daleko". Co więcej, "wzruszył się, wybiegł mu na spotkanie, rzucił mu się na szyje i ucałował go". Żadnych wymówek? Żadnej reprymendy? Co ja dla ciebie znaczę? Potraktowałeś mnie instrumentalnie, byłem dla ciebie tylko bankomatem, masz gdzieś moje uczucia... Jednak ojciec urządza wielką imprezę, daje synowi pierścień i wiadomo już wszem i wobec, że "będzie się działo" bo wrócił ten gagatek... Boże, jesteś wręcz niepoprawny w tym zafiksowaniu na wyrodnym synalku;P

Ale przechodząc do konkretów - Pan Zastępów, twój Ojciec zafiksował się na  mnie i na tobie. Jak pisze prorok Izajasz (Iz 9, 6) Jego miłość jest zazdrosna!

Marta (Kot w chwale)













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz